Dzisiejszy wpis z typu: jak tego nie popsuć, czyli o kotletach sojowych słów parę.
Ponieważ dobrze wiem, jak zniechęcające może być niepowodzenie w kuchni, postanowiłem ostrzec Cię przed pewnym błędem, który popełniłem ostatnio podczas przygotowywania kotletów sojowych.
Pisałem o nich kilka dni temu. Kotlety sojowe od Sante.
Wydawało mi się, że wszystko robiłem dobrze, za pierwszym razem wyszły świetnie, kolejna próba nie była już taka udana – za nic w świecie nie udało mi się zrobić je a'la kotlety schabowe. Cały czas były miękkie, piły tłuszcz, po prostu fatalne.
Dziś już wiem co zrobiłem źle. I w tym miejscu chciałem Cię na to uczulić – po co masz popełnić ten sam błąd. Mój polegał na tym, że po gotowaniu w wywarze warzywnym nie dość dobrze je wycisnąłem. Wewnątrz były mokre, więc nie dawał się usmażyć. Ile ja nerwów przy nich straciłem! Tym bardziej, że postanowiłem przygotować od razu dwie paczki – bo ostatnio całej rodzinie bardzo smakowały i nawet ich brakło.
Mam nadzieję, że uda Ci się je właściwie przygotować i potwierdzisz, że są świetne w smaku. Życzę powodzenia w ich przygotowywaniu!
ale dlaczego kotlety sojowe akurat…
Dlaczego kotlety sojowe? Bo mają dużo białka – a ono jest niezbędne w diecie na przytycie. Jakiś czas temu o nich pisałem…
Co racja to racja, kotlety trzeba zawsze dobrze odsączyć